Lubisz uBlock w Chrome? Pożegnaj się z nim. Google właśnie wdraża Manifest V3

Batalia Google z użytkownikami blokującymi reklamy w przeglądarce Chrome trwa w zaparte od lat. Wszystko wskazuje na to, że na przestrzeni następnych tygodni, a może nawet dni, problem zostanie definitywnie rozwiązany. Niestety, osoby z zainstalowanym blokerem reklam uBlock lub podobnymi rozszerzeniami nie będą zachwycone. Implementacja manifestu V3 dobiega bowiem końca i Google stopniowo będzie teraz wyłączać możliwość korzystania z tego typu rozszerzeń. Zobacz, czym jest Manifest V3, kiedy nie będzie można skorzystać z uBlock w Chrome i czy na pewno Google jest na wygranej pozycji w tym konflikcie!

Koniec z uBlock w Chrome już niebawem – Google wprowadza kluczowe zmiany

Użytkownicy uBlock Origin w przeglądarce Chrome mogą wkrótce spotkać się z dużym zawodem. Ulubiona wtyczka milionów użytkowników wkrótce przestanie działać. Powodem zmian jest wprowadzenia przez Google Manifestu V3. Wraz z przejściem na nowy manifest, z v2 na v3, wszystkie wtyczki bazujące na starszych wersjach zostaną zdezaktualizowane. Oznacza to, że nie będzie można ani pobrać, ani dalej korzystać z popularnych adblockerów uBlock.

Google zapowiedział API Manifest V3 już w 2018 roku, jednak jego pełna implementacja była wielokrotnie opóźniana. Po sześciu latach prace nad nowym rozwiązaniem zostały ukończone, co oznacza, że niedługo rozpocznie się proces migracji z Manifestu V2 na V3. Już teraz z uBlock Origin nie mogą korzystać użytkownicy testowych wersji Google Chrome, m.in. Chrome Canary, Dev i Beta. Zmiany te zostały wprowadzone w czerwcu 2024 r.

Google zapowiada, że prace nad pełnym wdrożeniem Manifestu v3 idą pełną parą. Został też wyznaczony jasny cel: od 1 stycznia 2025 roku wszystkie rozszerzenia i wtyczki do Chrome muszą być zgodne z nową wersją Manifestu. Google zapowiada jednak, że prace te mają odbywać się w sposób systematyczny i ciągły. Oznacza to, że z uBlock Origin w przeglądarce Chrome możemy się pożegnać zarówno za parę dni, za kilka tygodni bądź – w ostateczności – na początku stycznia 2025 r.

Czym jest Manifest V3 i jak działają rozszerzenia w przeglądarce?

Manifest V3 (MV3) to nowa wersja platformy rozszerzeń w przeglądarce Chrome. Od strony technicznej Manifest V3, tak jak poprzednia wersja, Manifest V2, to specyfikacja dla rozszerzeń przeglądarek w postaci standardu API. Specyfikacja napisana jest w językach JavaScript, HTML i CSS. Jako element infrastruktury nadrzędnej Manifest ma za zadanie predefiniować zasady działania, bezpieczeństwo i interfejsy API dla rozszerzeń wykorzystywanych w obrębie przeglądarek.

Każde rozszerzenie korzystające z Manifestu V3 musi mieć plik manifest.json, który jest nadrzędnym plikiem konfiguracyjnym rozszerzeń. To właśnie on zawiera szczegółowe informacje o tym, jak rozszerzenie działa, jakie ma uprawnienia i jakie zasoby są wykorzystywane. Manifesty wykorzystywane są przez większość przeglądarek internetowych, a nie tylko przez Chrome. Korzystają z nich m.in. Firefox, Opera, Edge i Brave. To, dlaczego w kontekście przejścia z wersji v2 na wersję v3 mówi się głównie o Google Chrome, wynika z faktu, że implementacja Manifestu v3 w Google Chrome jest zdecydowanie najdalej idąca w kwestii blokowania rozszerzeń. Pozostałe przeglądarki pozostawiły pewne rozwiązania, które sprzyjają możliwości korzystania z blockerów reklam. Google jest pod tym względem najbardziej restrykcyjny.

Manifest V2 a Manifest V3 – główne różnice 

Główna różnica między Manifestem V2 a V3 dotyczy zwiększenia bezpieczeństwa w zakresie zapobiegania nadużyciom, takim jak kradzież danych czy wstrzykiwanie złośliwych skryptów. Na tym polu przykładem może być zmiana w zastąpieniu potężnego webRequest API bardziej ograniczonym skryptem declarativeNetRequest API. Jednocześnie jednak to właśnie zmiana tych skryptów jest jedna z głównych przyczyn przekładających się na to, że skuteczność narzędzi blokowania reklam, np. uBlock Origin i ochrony prywatności użytkownika będzie ograniczona.

W Manifeście V3 pojawiają się także agenci usług (service workers). Funkcja ta zastępuje persistent background pages, czyli strony działające w tle, które były wykorzystywane przez wersję V2. Service workers to lekkie procesy działające w tle, które aktywują się tylko wtedy, gdy są potrzebne, co przekłada się pozytywnie wydajność. Ta zmiana również jednak dotyka wtyczki, które zapobiegają wykorzystywaniu danych przez podmioty trzecie. Niektóre ich funkcje będą niemożliwe w obrębie nowego Manifestu.

Manifest V3 wprowadza też zakaz zdalnego ładowania kodu, co ma duże przełożenia na bezpieczeństwo. Wszystkie zasoby, w tym skrypty JavaScript, muszą być zintegrowane bezpośrednio w rozszerzeniu. Wtyczki działające w obrębie wersji trzeciej nie będą w stanie wstrzykiwać jakichkolwiek złośliwych skryptów, np. w trakcie aktualizacji. Choć do takich incydentów nie dochodzi nagminnie, dotychczas się one jednak zdarzały. Manifest V3 jest kompatybilny z przeglądarkami opartymi na silniku Chromium, takimi jak Chrome, Edge, Opera czy Brave. Inne przeglądarki, takie jak Firefox, planują częściową implementację MV3, ale z mniejszymi ograniczeniami dla narzędzi blokujących reklamy. To właśnie dlatego, jak wspomnieliśmy, temat wprowadzenia Manifestu V3 jest najbardziej kontrowersyjny w kontekście polityki Google zmierzającej do jak najskuteczniejszego zablokowania wszelkich rozszerzeń blokujących reklamy.

Laptop wyświetlający logo uBlock Origin
uBlock Origin to jedna z wielu popularnych wtyczek, które niedługo przestaną działać w Google Chrome.

Nowa strategia Google – do minimum ograniczyć zastosowanie rozszerzeń

Wprowadzenie Manifestu V3 przez Google wywołuje falę kontrowersji, jednak nie dotyczą one tyle samej infrastruktury, w obrębie której będą osadzane rozszerzenie, co zakres jej modyfikacji. W przeciwieństwie do Firefoxa czy Brave w Google Chrome Manifest V3 ma być być wykorzystywany przede wszystkim do blokowania i ograniczania funkcji rozszerzeń

Google argumentuje to względami bezpieczeństwa. Chociaż rozszerzenia blokujące reklamy nie mogą bezpośrednio modyfikować żądań sieciowych, inne rozszerzenia nadal mają dostęp do danych użytkowników. Tym samym blokowanie jednej warstwy bez pełnej izolacji może prowadzić do potencjalnych zagrożeń bezpieczeństwa. Trudno się z tym nie zgodzić na płaszczyźnie teoretycznej. Jednak przecież za bezpieczeństwo rozszerzeń w pierwszym rzucie odpowiada Chrome Web Store, czyli miejsce, w którym można przeglądać i dodawać kolejne rozszerzenia. Wszystkie aplikacje, które tam trafiają, zdaniem Google, przechodzą zaawansowane testy w zakresie wykrywania potencjalnie szkodliwych działań, jak np. spyware, phishing itd. Można więc zadać pytanie: jeśli Google zależy na bezpieczeństwie, czemu nie wprowadzi bardziej restrykcyjnej ochrony Chrome Web Store, zamiast blokować z góry część rozszerzeń?

Jean-Paul Schmetz, CEO Ghostery, twórców m.in. jednej z popularnych wtyczek blokujących reklamy, wyjaśnia to oczywistymi interesami Google. Wskazuje, że strategia Google dotycząca rozszerzeń w przeglądarce polega na ograniczeniu ich funkcji do jak najmniejszej liczby zastosowań, najlepiej na pojedynczych stronach internetowych. Bardziej zaawansowane narzędzia będą zmuszone do żądania tzw. szerokich uprawnień dostępowych, co wiąże się z ostrzeżeniami dotyczącymi dostępu do nazw użytkowników i haseł.

Zdaniem Schmetza Google traktuje rozszerzenia instalowane przez użytkowników jako przeszkodę dla Chrome jako przeglądarki i platformy. W 2008 roku, gdy Chrome debiutował, jego największym konkurentem był Firefox, co sprawiło, że wsparcie dla rozszerzeń było kluczową funkcjonalnością. Ale w pewnym momencie Google zaprzestało rywalizacji na tym polu. Dobitnym tego dowodem jest fakt, że do dziś wersja Chrome na Androida nie obsługuje rozszerzeń, podczas gdy Firefox na urządzenia mobilne ma ich mnóstwo.

Wszyscy jesteśmy leadami. Google Chrome jako usługa

Manifest V3 wprowadza wiele różnych ograniczeń utrudniających blokowanie reklam, m.in. tym limity dotyczące statycznych i dynamicznych reguł. Skutkiem tego jest wolniejsze aktualizowanie list blokujących reklamy, a także dłuższe naprawianie stron, które uległy awariom w wyniku blokad – w porównaniu do wcześniejszej wersji Manifestu V2.

Chrome pozostaje obecnie najpopularniejszą przeglądarką na świecie. W skali globalnej, uśredniając wyniki dla desktopów i urządzeń mobilnych, posiada 65% udziałów na rynku. Na drugim miejscu znajduje się Edge, również oparty na Chromium, natomiast na urządzeniach mobilnych mocną pozycję zajmuje Safari Apple’a, które ma ok. 25% udziałów na rynku. Niewątpliwie Chrome jako przegądarka osiągnęła już swój sukces. Warto jednak zadać pytanie, co było celem powstania własnej przeglądarki? Przypomnijmy, że Chrome opiera się na Chromium – do złudzenia podobnej wyszukiwarce w wersji open source, którą można de facto dowolnie modyfikować. Nie posiada ona jedynie funkcji Googla, w tym również szeregu procesów odpowiadających za śledzenie aktywności użytkownika.

Schmetz wskazuje, że walka Google z blokerami reklam jest jednym z najważniejszych obecnie celów Google. Wynika to z tego, że Chrome został zaprojektowany nie jako produkt, ale usługa, której celem jest dostarczanie leadów i informacji. Użytkownicy korzystający z Chrome to potężne źródło wiedzy dla systemów reklamowych Google’a, które pomaga docierać z bardziej spersonalizowanymi wynikami wyszukiwania, propozycjami filmów na Youtube, czy płatnymi reklamami Google Ads.

Ikona aplikacji Google Chrome na ekranie Apple iPhone X z bliska
Rozszerzenia w Google Chrome mogą przestać działać lada moment, najpóźniej – 1 stycznia 2025 r.

Manifest V3 i koniec blokowania reklam w Chrome – podsumowanie

Wdrożenie Manifestu V3 wydaje się przesądzone. Lada moment, najpóźniej 1 stycznia 2025 r., szereg wtyczek blokujących reklamy w Chrome przestanie działać. Nie wynika to jednak z tego, że nowa infrastruktura, na której opierać się będą rozszerzenia, jest wadliwa sama w sobie. Manifest V3 wprowadzają też inne przeglądarki, m.in. Opera, Brave czy Edge. Wersja, na którą zdecydował się Google, jest jednak najbardziej restrykcyjna względem wszelkiego rodzaju adblocków.

Chrome jest kluczowy dla wszystkich obszarów działalności Google. Najnowsze zmiany udowadniają, że Google dąży do absolutnej minimalizacji znaczenia i zakresu wpływu zewnętrznych rozszerzeń na usługi realizowane przez siebie. Zlikwidowanie ograniczeń takich jak blokowanie skryptów śledzących czy reklam pozwoli Google czerpać znacznie więcej zysków z dokładnie tych samych usług, które cały czas świadczy.

Zasadnicze pytanie jest tylko takie, na ile opór społeczny okaże się skuteczny. Niedawno mieliśmy okazję zobaczyć, jak nieskuteczne okazała się próba “przymuszania” użytkowników do wykupienia pakietu premium na Youtube. Ogromna część społeczności jest prędzej gotowa do opłacenia płatnych wtyczek, niż przekazywaniu środków Alphabetowi. Czy jednak będzie wystarczająco zdeterminowana, aby porzucić na stałe Google Chrome po 1 stycznia 2025 r.?

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *